Wrzesień to miesiąc pożegnań- żegnamy lato, długie dni, kwiaty, zielone liście na drzewach, ciepłe wieczory, lekkie ubrania i resztki letniej opalenizny. Ten okres to również czas bardzo przyjemnych powitań. Na drzewach zaczyna gościć coraz więcej kolorów, do łaski wrócił ciepły koc, gorąca herbata i miękkie swetry. Zaczęła się jesień. Lubię tę porę roku. Jest trochę nostalgiczna, chłodniejsza i spokojniejsza. Jesień daje do myślenia.
Wrzesień w Norwegii
Czy warto wybrać się do Norwegii we wrześniu? Ta, ale tutaj musimy uzbroić się w ciepłe i wodoodporne ubrania, wyższe buty i termos z gorącą herbatą. Pogoda jest już bardzo kapryśna. Wiele szlaków zostaje zamkniętych, a zdobywanie niektórych szczytów jest zalecane wraz z obecnością przewodnika. Wyruszając do Norwegii z nastawieniem na trekking, musimy na bieżąco sprawdzać pogodę i przygotować się mentalnie, że niektóre plany warunki atmosferyczne mogą nam pokrzyżować. Mimo wszystko wrzesień w Norwegii to przyjemny miesiąc – na szlakach jest już dużo spokojniej. Sady obradzają pysznymi jabłkami, śliwkami i gruszkami. Lasy zapełniają się kolorowymi grzybami, a coraz częstszym towarzyszem każdej wędrówki jest mgła. To właśnie mgła, grzyby i kolorowe liście na drzewach są synonimem września.
Pogoda na południu była w tym roku dosyć łaskawa, ale okolice Bergen, Stavanger nawiedziły potężne ulewy. Północ jest już chłodna, ale dalej kusi przepięknymi krajobrazami.
Mój wrzesień w Norwegii
Wrzesień był w tym roku dla mnie wyjątkowo łaskawy. Zwiedziłam kawał Norwegii, nie mogąc usiedzieć w domu. Miałam jakąś nieodpartą potrzebę nacieszenia się tymi wszystkimi krajobrazami, zanim na dobre zawita do nas zimno, a dni staną się niemiłosiernie krótkie. Fiordy jadły mi przez chwilę z ręki i bardzo, ale to bardzo mi się to podobało. Pogoda pokrzyżowała moje plany i nie udało mi się odwiedzić ani Trolltungi, ani Preikestolen, ale za to odwiedziłam paręinnych pięknych miejsc m.in. Vøringsfossen.
Widziałam za to pierwszy raz w życiu zupełnie dzikie delfiny, które radośnie pływały w ciągle ciepłej wodzie norweskich fiordów. Piękna chwila, którą zapamiętam na zawsze.
Pierwszy raz łowiła ryby w Norwegii. Rybak ze mnie kompletnie beznadziejny i starcie Sylwia, kontra Makrele zakończyło się wynikiem 10:0 dla Makrel. Może to i lepiej, bo samo pływanie po czystych wodach Norwegii to już dla mnie spora dawka radości (wiem, że źle trzymam wędkę :D)
Zaangażowanie to podstawa:
Na koniec miesiąca, zupełnie spontanicznie zmieniłam klimat. Gorące Morze Śródziemne i piękna Majorka ugościły mnie niesamowicie i na chwilę zapomniałam, że to już jesień. Majorka to dobre miejsce dla miłośników morza i gór. Wysokie góry, przepiękna błękitna woda i pyszne jedzenie. To był bardzo przyjemny sposób na doładowanie witamy D, przed długą jesienią i zimą.
Na Majorce bardzo zaskoczyły mnie kręte i niebezpieczne niczym Droga Trolli trasy. Kilkakrotnie miałam mini zawał serca i już widziałam, jak mój samochód z hukiem ląduje w ciepłym Morzu Śródziemnomorskim. Na szczęście nic się nie stało, ale z pewnością mogę stwierdzić, że trasy na Majorce, są równie ciekawe, co te w Norwegii. Jak tylko odkopie się ze wszystkich zdjęć, przygotuję dla Was wpis z wieloma przydatnymi informacjami dotyczącymi tej wyspy.
Wrzesień minął jak pstryknięcie palcami. Cieszę się na tę jesień, mam nadzieję, że październik zaskoczy nas piękną pogodą. Witaj Droga Jesieni! Bądź piękna, kolorowa i ciepła.
Sylwia.
To ja już tutaj u Ciebie zostanę sobie na dłużej. Piękne, klimatyczne zdjęcia, przeniosłaś mnie tam i chyba zaczynam wzdychać do jesieni.
Pozdrawiam 🙂
Ciesze sie! Badz u mnie jak najdluzej! 🙂
Jesteś pewna, że to delfiny, a nie MORŚWINY? 😉
Zdecydowanie 🙂