To lato w Norwegii było dla mnie najlepszym czasem od bardzo dawna. Przejechałam tysiące kilometrów, zobaczyłam mnóstwo zapierających dech w piersiach krajobrazów. Spałam w campingach, hostelach, pod namiotem, w samochodzie i w hamaku. Norwegię opuściłam tylko raz. W lecie muszę, chociaż na chwilę, wybrać się do Polski.
Nie było wielkich zagranicznych wojaży, luksusowych hoteli, ani jedzenia w opcji all inclusive. Była za to zupa z proszku, truskawki prosto z krzaka, 3-dniowy chleb i makrela z puszki jedzona z widokiem za milion dolarów. To był też czas pełen zmęczenia, bo od maja w domu spędziłam jeden weekend, a praca jak wiadomo, nie mogła poczekać.
To było lato, w którym jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że Norwegia to moja bajka. I że chcę Wam dalej o tym kraju opowiadać, a już wkrótce zabrać Was w podróż po Krainie Fiordów razem ze mną.
Białe noce
W norweskim lecie najbardziej lubię to, że daje nam więcej czasu na cieszenie się z tej pory roku. Po szarych momentami smutnych miesiącach, kiedy każdy promyk słońca był niemal na wagę złota, a witamina D w tabletkach stała się moją koleżanką, każdy dłuższy dzień cieszył niesamowicie. To chyba taka nagroda, taki bonus od natury, bo lato jest tutaj krótkie i intensywne.
Uwielbiam białe noce mimo problemów ze snem i czasami zbyt długim siedzeniem na tarasie (jest jasno, jest wcześnie). Białe noce pozwalają ruszyć na szlak późno, a nawet wtedy, kiedy większość osób układa się już do snu. Każdemu, kto jeszcze tego nie doświadczył, polecam nocny, czerwcowy spacer w Norwegii. Nawet w tej południowej, bo tutaj przecież słońce chowa się za horyzont, ale tylko na krótko, żeby za chwilę uraczyć nas malowniczym wschodem.
Białe noce to dla mnie trochę magia, to moment, w którym mam najwięcej energii i chęci do życia. Od września z niecierpilowością wyczekuje chwili, w której znowu czytanie na balkonie do późna będzie możliwe. I to bez zapalania lamp, lampeczek, świec.
Moje tegoroczne letnie podróże były niesamowicie intensywne, to co udało mi się zobaczyć, zawdzięczam właśnie białym nocom. Gdybym nie leniwie zachodzące słońce, na pewno nie się zdobyłabym tylu szczytów, przeszła przez tyle szlaków, odwiedziła tylu sennych, spokojnych plaż i przejechała tysiące kilometrów po norweskich, krętych drogach.
Miejsca
W te wakacje odwiedziłam więcej, niż zaplanowałam. Zostały mi już tylko 4 okręgi oraz moje największe podróżnicze marzenie – Svalbard, aby zajrzeć w każdą część tego kraju. Jakie miejsce, rejon był najpiękniejszy? Absolutnie nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Każda część tego kraju jest na swój sposób ciekawa, inna. Są miejsca, które lubię bardziej i takie, w które na dłuższy wypad póki co się nie wybiorę. Sogn og Fjordane oraz Hordaland to na pewno miejsce, w których serducho bije mi mocniej. Tam wracam najczęściej i tam czuję się jak w domu.
Myślę, że co bym Wam tutaj nie napisała, to i tak nie odda w pełni tego, co widziałam tego lata. Najlepiej o kilku miejscach, w których byłam opowiedzą zdjęcia.
Drogę Trolli, Åndalsnes, Møre og Romsdal
I mnóstwo wodospadów!
Lato w Norwegii
Od mojego pierwszego lata w Norwegii jestem zdania, że to najfajniejsza pora roku. Tę opinię podtrzymuję i jeszcze bardziej zachęcam Was do odwiedzenia tego kraju w miesiącach od czerwca do sierpnia. Jakie są plusy? Otwarte szlaki, przejezdne drogi, białe noce, większa szansa na to, że pod namiotem będzie się Wam spało komfortowo, przepiękna dzika natura, klimat jedyny w swoim rodzaju.
Minusem podróży w tym czasie na pewno jest większa ilość osób odwiedzających Krainę Fiordów. Wybierając popularne szlaki, warto pamiętać o prostej zasadzie – wychodzimy wcześnie rano lub po południu. Prosta sprawa, a uwierzcie mi dzięki temu wiele miejsc odwiedzicie bez towarzystwa tłumów. Nawet w szczycie sezonu. Dowodem niech będą te „samotne” zdjęcia na Preikestolen. Była to ostatnia niedziela czerwca. Godzina 8.
Wyjeżdżając do Norwegii ciężko nie myśleć o pogodzie, która jest tutaj niestabilna, zmienna. Każde lato jest inne, doświadczyłam już w tym kraju suszę i upały po 35 stopni, ale też ciągły deszcz i ogólny chłodek. Dlatego planując w przyszłości wakacje dobrze jest być przygotowanym na każdą pogodę. Plan B zawsze może się przydać, a kurtka przeciwdeszczowa i ciepłe ubrania to konieczność. I coś ciepłego to spania! To była moja wersja piżamy w tym roku:
Po co?
To absolutnie nie są wszystkie miejsca, do których dotarłam. Na kartach i dyskach pamięci czekają tysiące zdjęć i godziny filmów, a w głowie mnóstwo historii do opowiedzenia. Pisząc dla Was to podsumowanie nie mam pojęcia jak udało nam się to wszystko zobaczyć! Większość z wyjazdów to wyjazdy weekendowe, po których trzeba ruszyć do pracy i jakoś funkcjonować. Nie zawsze było słodko! Kryzys w górach łapał mnie bardzo często. Na początku lata moja forma…jaka forma? Z czasem po szlakach chodziło się coraz lepiej, a takie widoki były coraz rzadsze.
Odpowiedzią na pytanie po co co weekend ruszaliśmy razem z Grzegorzem w drogę jest chyba to, że kochamy to robić. Może brzmi jak oklepany frazes, ale innego wytłumaczenia znaleźć nie potrafię. Żadne książki, blogi i zdjęcia nie oddadzą Wam klimatu Norwegii. Norwegię trzeba doświadczyć na własnej skórze. Te podróże pozwoliły nam jeszcze lepiej zrozumieć ludzi i kraj, w którym mieszkamy. Nie wystarczy przyjechać tutaj na chwilę, trzeba przejść dużo kilometrów po górach, odwiedzić sporo miast i wsi, spróbować lokalnych potraw i porozmawiać z tymi, którzy w tych pięknych miejscach mieszkają, żeby zrozumieć. Mam wrażenie, że mnie się w końcu to udało.
Idzie nowe…
Lato w Norwegii minęło i co dalej? Teraz czas na jeszcze więcej pracy. Jesień i zima w tym roku to moment, w którym muszę dać z siebie wszystko. Pomiędzy pracą pokażę Wam zimowe krajobrazy, zorzę, renifery, wełniane swetry i krótkie dni. Trzymajcie za mnie kciuki, będą mi teraz mocno potrzebne, a o tym, nad czym pracuję już od dawna, opowiem Wam pod koniec tego roku.
Chciałam Wam jeszcze podziękować za to, że byliście ze mną przez te ostatnie kilka miesięcy. Za Wasze wiadomości, zdjęcia, relacje, rady i komentarze. Za zaufanie, które spowodowało, że ruszyliście tymi samymi szlakami i za wsparcie, które dostawałam od Was każdego dnia. Cieszę się z każdej Waszej wycieczki do której, choć w minimalnym stopniu Was zachęciłam. Lubię Was!
A szczególne podziękowania dla tego Pana. To towarzysz nie tylko mojej norweskiej drogi, ale ogólnie mojego życia. Dziękuję Grzesiu, to lato w Norwegii bez Ciebie nie byłoby tak udane. Zresztą jak każda inna pora roku!
Piękne podsumowanie Sylwia! Życzę Ci (Wam) cudownej jesieni i łaskawej zimy, żebyś dalej mogła tak wspaniale eksplorować ten kraj! Buziaki :*
Sylwia, ależ miałaś piękne lato! Rozmarzyłam się patrząc na Twoje zdjęcia. Rozumiem miłość do Norwegii ( chociaż w niej niestety nie mieszkam) W tym roku bylismy dwa razy w Twoim pięknym Kraju, w Oslo oraz właśnie na Svalbardzie ( który odbiera mowę) zimą planujemy powrót do Tromso, żeby upolowac zorzę. Ale chciałam Ci tu napisac przede wszystkim, że Twoje Norweskie wpisy są kopalnią wiedzy na temat Norwegii i ogromna inspiracją, gdzie i jak szukac naturalnych krajobrazów i planowac wyjazdy. Zaglądam tu z największą przyjemnością i zyzce Ci, zeby jesien była równie owoca w weekendowe wypady i odkrywanie równie pieknych miejsc. Uściski z Warszawy:*
Wakacje. Jak ja zawsze lubilam to slowo. I chociaz juz dawno nie mam prawdziwych, takich szkolnych wakacji, to i tak bardzo lubie celebrowac letnie, wakacyjne dni i cieszyc sie nimi, jak wtedy, gdy bylam jeszcze uczennica ?? Tego lata nie bede wygrzewac sie pod palmami i kapac w cieplym morzu. Nie bede miala nawet urlopu, ale takie uroki ma moja praca. Nie zamierzam jednak narzekac, bo i bez urlopu na papierze, mozna zrobic duzo fajnych rzeczy. Ot, chociazby cieszyc sie z tego, ze maz spedzi w domu caly lipiec.
Jakie cudne zdjęcia, zazdroszczę – widać , że wyjazd był mega udany 🙂