...
Gruzja

Gruzja – plan podróży na tydzień

Sylwia

Gruzja od zawsze była dla mnie synonimem przygody. Długo wyobrażałam sobie podróż do tego kraju. Niesamowite góry, pyszne jedzenie, off road. Wiedziałam, że ten wyjazd będzie niezapomniany, ale nie przypuszczałam, że dostarczy mi aż tylu emocji i aż tak przewyższy moje oczekiwania. Odkąd wróciłam, nie mogę doczekać się powrotu do tego przepięknego, niesamowicie ciekawego i pełnego ogromnych skrajności kraju. Gruzja skradła moje serce!

Przed wyjazdem słyszałam od wielu osób, które wizytę w Gruzji mają już za sobą, że nie warto zbyt dużo planować. W Gruzji wszystko toczy się swoim rytmem, a nawet najlepszy plan w kilka chwil może zmienić się o 180°. I to prawda! Razem z przyjaciółmi musieliśmy wiele razy zmieniać diametralnie nasze plany. Ostatecznie nasz gruziński tydzień wyglądał tak jak poniżej. Było świetnie, więc dzielę się tym z Wami.

Gruzja plan podróży
Plan podróży

Do Gruzji leciałam z Poznania, spędziłam tam razem z przyjaciółmi kilka dni od 23 lutego do 1 marca . To były moje pierwsze wakacje, odkąd mieszkam w Norwegii, na które leciałam z przesiadką w Polsce. Decydująca była bardzo okazyjna cena biletów. Pogoda była bardzo zmienna, wysoko w górach leżał jeszcze śnieg, drogi były lekko oblodzone. W Kutaisi i w Tbilisi pogoda była już na tyle wiosenna, że momentami spacerowałam bez kurtki.

Plusem wyjazdu w tym terminie był na pewno spokój. Ani w restauracjach, ani w atrakcjach turystycznych nie spotkaliśmy tłumów. Wręcz przeciwnie, było pusto i spokojnie, momentami wręcz odludnie. Ceny w tym okresie również były bardzo okazyjne i zorganizowanie budżetowego wyjazdu nie było żadnym wyzwaniem. Minusem jest niedostępność kilku miejsc, do których drogi są jeszcze zamknięte. Trekking również w wielu miejscach jest niemożliwy dla osób bez doświadczenia. O tej porze roku nie jest zbyt zielono i domyślam się, że w momencie, kiedy te wszystkie łąki, drzewa i winorośle, zazielenią się, to widoki muszą być jeszcze bardziej obłędne. Chociaż ja cały czas nie mogę się zdecydować, czy wolę ośnieżone, czy zielone szczyty gór.

Dzień I

W Kutaisi byliśmy około godziny 15. Zdecydowaliśmy się na podróż samochodem, który wynajmowaliśmy od Polki mieszkającej w Gruzji na stałe. Z całego serca polecam Wam wypożyczalnię Martyny (link tutaj). Konkurencyjne ceny i pomoc podczas wyjazdu. Martyna pomagała nam również w ułożeniu planu podróży. Jak po Gruzji to tylko z Martyną! A to „nasza” Toyota:

Przed podróżą pierwszy gruziński posiłek i w drogę. Zjedliśmy w polecanym przez Martynę El Depo. Było pysznie! Pierwszy raz w życiu próbowałam gruzińskiej kuchni i od razu przepadałam.

Po obiedzie ruszyliśmy do stolicy Gruzji, czyli Tbilisi (około 230 km, 4h jazdy). Trasa zajęła nam trochę więcej niż się spodziewaliśmy. Zatrzymywaliśmy się po drodze m.in. po gruzińskie pieczywo i na pamiątkowe zdjęcia. W Kutaisi byliśmy około godziny 21.

NOCLEG: Przez pierwsze trzy noce spaliśmy w pięknym apartamencie na 21 piętrze z widokiem na całe miasto, ale niestety już niedostępnym. Polecam za to nocleg w Hotel Adamo.

Dzień II

Następnego dnia z samego rana ruszamy z Tbilisiw kierunku David Gareja monastery complex. Po drodze surowe momentami bezludne krajobrazy. Od czasu do czasu spotykaliśmy tylko stada owiec poganiane przez pasterzy. Widoki zachwycające, kolory gór i piasku momentami jak z Marsa. Po drodze kilka przystanków na jedzenie i świeże gruzińskie soki. Nie śpieszyliśmy się zbytnio, po prostu cieszyliśmy oczy tym co przed nami.

przewodnik Gruzja
Gruzja ceny
David Gareja monastery complex

Wieczorem spacer po Tbilisi. Postanowiliśmy złapać trochę nocnego życia i zobaczyć, jak bawią się Gruzini w stolicy ich kraju. Było głośno, smacznie, a narodowy trunek, czyli chacha, lał się strumieniami. Wszystko można o Gruzinach powiedzieć, ale na pewno nie to, że nie potrafią się bawić. Do domu wróciliśmy nad ranem. Nie ma przebacz, chcecie poczuć Gruzję, musicie iść na imprezę.

Dzień III

Dzień zaczęliśmy od spaceru po stolicy. Wjazd kolejką na Mtatsminda Park, Shota Rustaveli Avenue, Stare Miasto, Anchiskhati Basilica, Most Pokoju, Twierdza Narikala. W Tbilisi jest co robić, stolica Gruzji oferuje naprawdę dużo atrakcji i miejsc godnych polecenia, nawet poza sezonem.

Tibilisi

Wieczorem czas na relaks. O godzinie 21 zarezerwowaliśmy prywatną łaźnię w tym miejscu (bardzo polecam!). Udało nam się dokonać rezerwacji dla 6 osób w ostatniej chwili, dlatego warto zrobić to wcześniej. Mimo że było poza sezonem, zainteresowanie było duże. Pobyt w łaźniach cała nasza szóstka wspomina bardzo dobrze. Piękne stare wnętrza, gorąca woda i super obsługa. Dodatkowo skorzystaliśmy z opcji masażu, który był obłędny. Miałam po nim skórę jak niemowlak! Będąc w Tbilisi naprawdę nie pomijajcie wizyty w łaźni, bo to jedno z bardziej unikatowych przeżyć.

Dwie godziny okazały się zupełnie wystarczające, godzina to byłoby dla nas zdecydowanie za krótko. Tak się tak zrelaksowaliśmy, że ponownie ruszyliśmy w miasto. I znowu nocne życie w Gruzji nas zaskoczyło, a do naszego mieszkania wróciliśmy dużo później niż planowaliśmy. Z butelką chachy, którą dostaliśmy od nowych znajomych.

Dzień IV

Po dwóch dniach ilość doświadczeń, smaków i widoków była tak duża, że zdawało nam się, że jesteśmy w Gruzji już miesiąc. A najlepsze było dopiero przed nami.

Ruszyliśmy w podróż po Drodze Wojennej, a naszym celem była mała miejscowość Stepantsminda (Kazbegi). To była jedna z najpiękniejszych tras, jakimi jechałam w życiu. Po drodze odwiedziliśmy Jvari Monastery of MtskhetaAnanuri, górska miejscowość GudauriPrzełęcz Krzyżowa i kilka innych miejsc bez nazw, w których po prostu było cudnie.

Droga Wojenna
Gruzja wakacje
punkt widokowy Droga woejnna
góry w Gruzji
Gruzja ciekawe miejsca

Stepantsminda to mała miejscowość, trochę odcięta od świata. Z jednej strony granica z Rosją, z drugiej wysokie góry i droga, która od czasu do czasu jest zamykana. Położona jest na wysokości 1,740 m n.p.m. Widok na Kazbek i okoliczne góry jest po prostu zachwycający.

NOCLEG: Zatrzymaliśmy się tutaj w malutkim pensjonacie Nikolo Inn. To kolejny strzał w dziesiątkę, bo widoki z tego miejsca były obłędne. Stosunek jakości do ceny również.

Stepantsminda nocleg
Dzień V

Kolejnego dnia, z samego rana, ruszyliśmy do Gergeti Trinity Church (Cminda Sameba). Mimo że mieliśmy auto z napędem 4×4, zdecydowaliśmy się na wjazd samochodem miejscowego Gruzina, który również został naszym chwilowym kierowcą. To była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć i przekonaliśmy się o tym już kilka chwil po ruszeniu w drogę. Trasa prowadząca do tego zabytkowego kościoła okazała się przerażająca. Wąska droga, bardzo oblodzona, podjazd momentami niemal pionowy. Ale to nie koniec, dodatkowo masa serpentyn, zakręty 90° i to co, najbardziej stresujące, przepaści.

Mieszkając w Norwegii i podróżując po tym kraju nie da się ominąć skarp, górskich dróg. Myślałam, że już się z tym oswoiłam, ale ten przejazd kompletnie mnie przeraził. Na koniec poryczałam się jak bóbr, bo kilka razy myślałam, że zginiemy. Ślizgające się auto, a obok przepaść, no i szalony kierowca.

Cminda Sameba

Widoki na szczycie były kolejny raz niesamowite. Wiem, powtarzam się, ale tak po prostu jest. Cminda Sameba znajduje się na wysokości 2170 m n.p.m. Wybudowano go w XIV wieku. Był zarówno miejscem sakralnym, jak i skrytką na narodowe skarby Gruzji. Kościół na tle majestatycznych gór wygląda niesamowicie. Nie bez powodów wiele osób uznaje go za jedną z wizytówek kraju. Uroku dodawał fakt, że byliśmy tam niemal sami.

Gergeti Trinity Church
kazbek

Po zjeździe mieliśmy udać się w drogę powrotną do Kutaisi. Zamierzaliśmy m.in. kolejny raz podziwiać widoki i odwiedzić punkty widokowe wzdłuż Drogi Wojennej. Nasze plany zostały szybko zweryfikowane. Jedyna droga została zamknięta, zagrożenie lawinowe. Kiedy zostanie ponownie otwarta? Może za 7 godzin. Powrót w sznurze samochodów i jazda ponad 5 godzin nocą nie wchodził w grę. Na szczęście udało się przedłużyć nasz nocleg w Nikolo Inn o jedną noc.

Po powrocie stwierdziliśmy, że jednak dzień dłużej w Stepantsminda był dobrym pomysłem. Pojechaliśmy na wycieczkę pod samą granicę rosyjską, w spokoju wypiliśmy kawę z widokiem na Kazbek i odcięci od świata delektowaliśmy się górskim klimatem.

Dzień VI

Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę już o 6 rano. Baliśmy się, że gdy wzejdzie słońce, trasa zostanie ponownie zamknięta. Udało się przejechać, ale nie bez stresu. Mijaliśmy miejsca, w których poprzedniego dnia zeszła lawina. Jadąc na wysokości około 2000 m n.p.m. widząc z jednej strony olbrzymie fałdy śniegu, z drugiej przepaść, nie sposób nie myśleć o zagrożeniu. Z kilkoma przystankami (oczywiście na pamiątkowe zdjęcia i po lokalne wino) dojechaliśmy do Kutaisi. W Kutaisi oczywiście wybraliśmy się na pyszne jedzenie, wieczorem na gruzińską ucztę i nocny spacer po mieście.

NOCLEG: Nocleg w mieście udało nam się zarezerwować dopiero rano tego samego dnia. Wszystkie poprzednie rezerwacje były odwoływane. A to rura pękła, a to inni goście, a to rzekoma pomyłka. Na nocleg polecam Hotel Green Town.

Gruzja atrakcje
Dzień VII

Dzień zaczęliśmy od wizyty na Zielonym Bazarze. Ale tam pachniało! Nakupiliśmy mnóstwo gruzińskich przypraw , smakołyków i oczywiście trochę domowego wina.

zielony bazar Kutaisi
zielony bazar Kutaisi

Następnie wizyta wizyta w Katedrze Bagrati i rzut okiem na Kutaisi z innej perspektywy.

Katedra Bagrati

Ostatniego Dnia odwiedziliśmy jaskinie Prometeusza. Podziemna wycieczka zajęła nam ponad godzinę i pozytywnie nas zaskoczyła. Nikt z nas nie jest wielkim miłośnikiem stalaktytów, czy stalagmitów, ale miejsce było naprawdę ciekawe. Muzyka, efektowne oświetlenie i dobra organizacja. Podobało nam się.

Prometheus Cave

Jakby emocji było nam mało, stwierdziliśmy, że ostatniego dnia wybierzemy się na kanion Okatse. Trasa w to miejsce była bardzo fajna. Małe miejscowości bez turystów, krowy i świnki na środku drogi, wokół domów biesiadujący mieszkańcy wsi.

drogi w Gruzji
drogi Gruzja
zwierzęta Gruzja

Na miejscu byliśmy z dużym poślizgiem, dwie minuty przed zamknięciem. Nie zdążylibyśmy przejść trasy piechotą przed zachodem słońca, więc musieliśmy skorzystać z miejscowej „taxi”. Trafił nam się kolejny szalony kierowca, który zafundował nam niezły off road. Sam kanion wzbudza spore emocje i warto go odwiedzić, ale na pewno w lecie, kiedy jest zielono, robi dużo większe wrażenie.

kanion Okatse
Okatse Canyon

Wyjazd zakończyliśmy tak, jak rozpoczęliśmy, czyli wizytą w El Depo i talerzami pełnymi Khinkali.

Dzień VIII

W niedzielę po dwóch godzinach snu pobudka i o godzinie 4 droga na lotnisko. Gruzjo, już tęsknię!

Więcej relacji z wyjazdu w wyróżnionej relacji „Gruzja” na Instagramie >>>

Sylwia.

Gruzja plan podróży

Udostępnij artykuł
Autor: Sylwia
Obserwuj:
Od kilku lat mieszkam w Norwegii, a każdą wolną chwilę spędzam na podróżowaniu dookoła Krainy Fiordów. Na tej stronie opowiadam o moich podróżach i życiu w Norwegii. Zabieram Cię na wycieczkę nad fiordy, w niesamowite góry, pod olbrzymie wodospady i do klimatycznych norweskich miasteczek. Miłego zwiedzania!
Napisz komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *